poniedziałek, 23 maja 2011

Nadziewana papryka

To danie jest także jednym z ulubionych dań mojej mięsożernej mamy, która często kupuje parę papryk - zazwyczaj czerwonych i prosi mnie o zrobienie ich w wersji nadziewanej

Składniki

papryka świeża - kolor i kształt dowolny
olej
nadzienie

Nadzienie można zrobić je wykorzystując resztki z wczorajszego obiadu (ugotowaliśmy sos, który został - co zdarza mi się bardzo często). Wtedy taki sos z warzywami należy zagęścić czymś - kaszą lub ryżem, ja zazwyczaj dodaję ryżu.
Można też zrobić specjalnie nadzienie wykorzystując np. cebulę, marchew, cukinię/bakłażana/pieczarki, zioła wg uznania, dusząc wszystko razem z np. koncentratem pomidorowym. Jeśli sos wyszedł za rzadki, można dla zagęszczenia dodać granulatu sojowego. Wymieszać sos warzywny z ryżem/kaszą, warto dla smaku dodać do nadzienia podprażonej ciemnej gorczycy.


Przygotowanie

Papryki wydrążyć wycinając otwór u góry, wyjąć gniazdo nasienne i opłukać. Tak przygotowane papryki napełnić przygotowanym nadzieniem po sam brzeg.
Przygotować naczynie żaroodporne/blachę posmarować spód olejem, i postawić pionowo nadziane papryki, posmarowane olejem.
Wstawić do nagrzanego piekarnika na ok. 180 stopni C. Piec do momentu aż wierzch się zbrązowi (papryki się podpieką i będą miękkie). Można nastawić minutnik na 20 min, po czym sprawdzić jak papryki wyglądają, czy nie są za bardzo przypieczone, w razie potrzeby czas pieczenia można wydłużyć.



Można jeść samodzielnie, lub np. tak jak na zdjęciu z resztą nadzienia ;) Odgrzewane następnego dnia smakują tak samo dobrze. Smacznego!

wtorek, 10 maja 2011

...I po świętach - wszystkich...

Miałam tego posta wstawić wcześniej, ale natłok zajęć - gotowanie w dużej ilości w długi weekend opóźniły w czasie wstawienie...

Święta minęły nam spokojnie - udało mi się stworzyć odrębną wegańską święconkę dla mnie i mojego M - były: parówka sojowa, szynka, salami, sól + pieprz, 2 babeczki waniliowa i kakaowa, pomidor i pomarańcz.

W Wielką Sobotę po powrocie ze święconki ugotowaliśmy razem żur na zakwasie, który przygotowywałam już od ponad tygodnia wcześniej. Zaczyn na zakwas zdobyliśmy dzięki uprzejmości znajomego Janusza, który takowy wytwarza na co dzień. Zakwas powstał z mąki razowej pełnoziarnistej z dodaniem czosnku, ziela angielskiego i liści laurowych.

Przygotowanie:

1) Dowolną ilość ziemniaków obrać, przekroić na pół i dla wygody ugotować w tym samym garnku w którym ma być gotowana zupa.
2) Na patelni podsmażyć pokrojoną w pióra cebulę [ilość zależy od ilości innych składników lub preferencji smakowych] - można przesypać solą, by puściła smak. Dodać do niej pokrojone opakowanie wędzonych parówek sojowych. Całość podsmażać razem mieszając uważać żeby nic się nie przypaliło.
3) Sprawdzić nożem/widelcem czy ziemniaki są już pół miękkie - nie mogą być za miękkie - bo wtedy się w zupie rozpaćkają.
4) Wlać do ziemniaków w wodzie [wody nie wylewać] zakwas i całość zagotować.
5) Dodać podsmażoną cebulkę z kiełbaską do zupy.
6) Doprawić sporą ilością majeranki i ulubionych ziół - np. liść laurowy, ziele angielskie.

Całość powinna trochę się pogotować na małym ogniu. Nam się zupa super udała, zapewne nie jest to nasz ostatni raz z zakwasem i żurkiem, najlepiej smakowała drugiego dnia - w wielkanoc na drugie śniadanie ;)

Ze słodkości z kolei upiekłam wegański sernik, który był kompilacją różnych przepisów - spód ciasta był wersją marmurkową z pozostałości ciasta jasnego i ciemnego na muffiny. Przepis pochodzi z książki Isy Chandry Moskowitz i Tery Hope Romero "Vegan Cupcakes" zamieszczany na wielu blogach m.in. ilovetofu: ciasto ciemne http://ilovetofu-cb.blogspot.com/2009/10/muffiny-cd.html

ciasto jasne http://ilovetofu-cb.blogspot.com/2009/09/fabryka-muffinek.html

moje jasne jako bonus miały aromat pomarańczowy i startą pomarańczową skórkę.

Góra także pochodziła ze strony ilovetofu http://ilovetofu-cb.blogspot.com/2010/12/czterowarstwowy-sernik-pieczony.html

Najpierw upiekłam w okrągłej silikonowej formie (świąteczny prezent od Mamy) marmurkowy babeczkowy spód, po czym rozsmarowałam na nim krem tofu. Sernik podpiekłam trochę w piekarniku - jakieś 20 minut tam był i po wyjęciu posypałam go kakao, tak dla równowagi słodyczy.





Więcej potraw nie gotowaliśmy - bowiem ucztowaliśmy w restauracji do wieczora na imprezie rocznicowej moich rodziców - mieliśmy odrębnie przygotowane wegańskie menu zapisane w umowie: bulion warzywny, gołąbki z ryżem, cukinią i papryką a na deser pieczone jabłko z żurawiną na cieście francuskim. W poniedziałek po obiedzie (zjedzeniu reszty żurku) wróciliśmy do Trójmiasta.


Za to w ostatnią niedzielę Janusz uraczył nas wspaniałymi kotletami z namoczonej surowej zielonej soczewicy. Ślinka cieknie na samo wspomnienie...